— Amelko, zbieraj już zabawki, idziemy do domu!
Amelka krzywi się, ale nie odkłada łopatki.
— Jeszcze nie, mamusiu, proszę! Kopiemy z Wojtkiem dziurę, o, zobacz, jaka fajna!
Czuję na sobie czyjś cień i nawet nie muszę się odwracać. Wiem, jaką minę ma mamusia Amelki. Dorośli są tacy nudni.
— To rzeczywiście… duża dziura. Może lepiej ją zakop, córeczko, żeby nikt do niej nie wpadł.
Amelka zerka na mnie bezradnie. Kręcę głową, ale wiem, że i tak jej mamy nic nie przekona.
— Daj, pomogę ci. — Mamusia Amelki podnosi z ziemi moją łopatkę i raz-dwa dziura znika z piaskownicy.
Ze złości ciskam jedną z foremek Amelki o huśtawkę. Mama mojej koleżanki spogląda za nią zdziwionym wzrokiem, ale na szczęście nic nie mówi.
— Mamo, jeszcze pięć minut! — prosi tymczasem Amelka. — Chcę się z Wojtkiem pohuśtać.
Kobieta marszczy brwi.
— Wojtek też już chyba powinien iść do domu. Robi się późno.
Czekam, aż się odwróci, a potem pokazuję jej język. Amelka piorunuje mnie wzrokiem, ale wiem, że i tak jest po mojej stronie.
— Mamusiu, a może Wojtek przyjść do nas na kolację?
To bardzo miłe, myślę sobie, i nawet jestem ciekawy, co odpowie jej mama, ale koniec końców i tak wiem, że nic z tego.
— Nie wolno mi oddalać się z placu — odpowiadam ponuro, a potem wzruszam ramionami. — Przyjdziesz jutro?
— Mamo, Wojtek pyta, czy przyjdziemy jutro.
Tym razem na szczęście kobieta bez wahania kiwa głową.
— Oczywiście, kochanie, jutro będziecie mogli znowu kopać swoją dziurę. Ale teraz już chodź, dobrze?
Wkrótce potem Amelka z mamą odchodzą, Piotruś i Bartek z drugiego bloku, którzy grali w piłkę obok drabinek, też idą na kolację i na placu robi się pusto. O tej porze zwykle przychodziła moja mamusia. Zostawała jakąś godzinę albo dwie i bawiliśmy się razem pysznie. Później bawiliśmy się już mniej, bo mamusia nie miała siły, za to dużo rozmawialiśmy, między innymi o tym, co jest po śmierci. Nie wszystko rozumiałem, ale zrozumiałem to jedno, że chociaż mamusia chciałaby zostać ze mną na zawsze, to nie może i kiedyś będzie musiała zostawić mnie samego. Zawsze uważałem, że to okropnie niesprawiedliwe.
Z upływem czasu mamusia coraz mniej przypominała mamusię, a coraz bardziej babcię. Aż pewnego dnia stało się tak, jak mówiła, i nie przyszła wcale. Było mi smutno, ale szybko odkryłem, że nie jestem tak całkiem sam. W okolicznych blokach mieszkało przecież dużo dzieci. Wystarczyło spróbować raz czy dwa i prędzej czy później zawsze ktoś zechciał się ze mną pobawić. A potem poznałem Amelkę.
Amelka jest inna niż pozostałe dzieci. Jest mądra, miła i ładnie się śmieje. Co więcej, już pierwszego dnia, zamiast uciekać jak inne dziewczyny, chętnie zgodziła się kopać ze mną dziurę. Z Amelką mógłbym się bawić przez całą wieczność. Muszę tylko poczekać, aż nasza dziura będzie w końcu taka duża, żeby Amelka zmieściła się w niej cała.