Jak życie ci daje cytryny zrób lemoniadę.

Noż kurła, a jak ci da cały kontener tych cytryn na raz to co. Bo przecież nie raz na jakiś czas ci daje po trochu tylko już jak ci jebnie to cały kontener albo i dwa, no bo jak już pada to leje i to zawsze w weekend. To z tego w ciągu jednej nocy przetworów nie zdobisz i tak, a lemoniada to i tak tylko dobra latem, zimą to co najwyżej z herbatka z cytrynką i imbirem.

A poza tym to jak całe życie ci się te cytrynki kumulują to ich potem na ta lemoniadę nie przerobisz choćby skały srały, bo kurła jak? Bo to jest zupełnie jak na działce jak ci cukinie obrodzą, a potem rozdajesz połowie rodziny i w pracy, a i tak stoisz przez tydzień do rana przy garach, żeby coś z tym zrobić, bo się zmarnuje. A ile możesz żryć ten ketchup z cukinii i leczo, no raz na tydzień maks, bo się szybko znudzi.

A kontener cytryn to ci starczy na rok lemoniady i zostaniesz anonimowym lemoniadoholikiem w sekundę. Poza tym to w lemoniadzie to tyle kalorii, samo zuo i w hooy cukru, a lekarz mówił, że zdrowa dieta bez niczego: żaden cukier, gluten, tłuszcz, same liście. 

Tak że my tu pitu pitu o życiowych aforyzmach, mottach, india zenowych mądrościach, a tu proza życia i codzienność. A nic mnie przecież tak nie dojeżdża jak codzienność[1].

Poza tym lemoniada to zawsze kupna lepsza albo jak ktoś ci zrobi (to zupełnie jak jajecznica albo kanapki) ktoś się narobi i zrobi, a ty tylko poleżysz i popachniesz, niech inni maja pod górkę, a ty plaża i Malediwy.

Poza tym jak masz wkurw na życie to siedzenie w kuchni szkodzi, bo na wkurwie to nic nie wychodzi nawet zwykła lemoniada, wiec znów chujnia. A w ogóle te durne aforyzmy w ciasteczkach z wróżbą to są o kant dupy potłuc. Ja mam akurat czas na takie rozkminy filozoficzne jak mi tam 2 kontenery w porcie gniją, no z czym do ludzi.

Słuchaj swojego serca mówią, zrób lemoniadę mówią.

A człowiek dalej nie wie jak żyć. I nawet jak pójdzie do wróżki z tymi cytrynami to ona na pewno powie coś w ten deseń:

– O widzę cos kwaśnego i zielonego, może limonkę. Aaaa tak, tak to poznasz przystojnego nieznajomego jak będziesz w Polinezji na sesji z jogą u Chody za 20 mln monet. I on ci te cytryny wyciśnie i zdobi cud, eko sreko, bez cukru, samo zdrowie, lemoniadkę, wegańską, bezglutenowa, z xylitolem, bo cukier droższy teraz niż węgiel.

– Ale ja się nie wybieram na jogę, bo wolę pilates, a na wyspy to co najwyżej brytyjskie, do roboty, a Chody nie lubię, wolę Qczaja. I znów wszystko źle.

– Oj to ci koło nosa przejdzie seksi demon, oj smuteczek, smuteczek.

No a kontenery jak stały tak stoją. 


[1] Ten Typ Mes „Codzienność”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *