Rozkminy przystankowe aka co nowego na dzielni

Ostatnio się przeprowadziłam i zauważyłam, że mieszkam teraz tak blisko wszystkiego, że nawet bez sensu brać taksówkę, bo taksówkarz sfoszy jak mu powiem, że jadę 2 km. Oni to tylko biorą kursy z Wilanowa na Białołękę, bo krótsze to strata ich cennego czasu. No więc siedzę na przystanku i czekam na autobus i kminie, bo autobusy też mają plusy. Co prawda w taxi można z taksówkarzem pogadać o sensie życia i kto wygra wybory, bo oni podobno mają wszędzie wtyki, jak twierdzi mój ulubiony podcastowiec z Raportu Międzynarodowego. No ale autobus, a szczególnie przystanek to okno na świat. Można kontemplować ludzi w oczekiwaniu aż coś wreszcie przyjedzie, bo jak trafisz na pustynię to masz nawet i 20 min. Bo wiadomix, że autobusy jeżdżą stadami jak bawoły: jedno stado, pustynia, drugie stado pustynia itd. Siedzę więc i patrzę na tych rowerzystów co między ludźmi zawijają kółeczka, matka z dzieckiem i wózkiem kółeczko, hulajnoga kółeczko, pieszy, kółeczko, bo światło czerwone. Zupełnie jakby to był challenge bez dotykania linii. Tak jak w dzieciństwie kiedy nie mogłaś nadepnąć na linię między płytami chodnika tak teraz on jak dotknie ziemii stopą to skucha i moja kolej, ja biorę rower i w nogi. Ludzie to debile. Albo pamiętam jak parę dni temu na tym samym przystanku jakieś babsko mówi „niech pani sprawdzi, o której będzie 119, bo mi się nie chce wstawać”. WTF babo nie widzisz, że coś robię, ani dzień dobry ani spierdalaj tylko sprawdź mi autobus. A że już nie wspomnę o zaparkowanych gdzie bądź hulajnogach, tfu jebniętych gdzie bądź, bo one nie są zaparkowane one są porzucone jakby zbliżała się monstrualna fala tsunami i wszyscy jak jeden mąż w panice jebli je i chodu. Plusy dodatnie autobusów i przystanków. Albo idzie gość z pieskiem, smycz ciągnie sześć 6 m, baba z siatami większymi od niej mało co nie stratowana, a typ „oj misiu uważaj”. Kurwa to pies nie miś i on ma w dupie te babę i inne baby też. A chociaż wróć może to było do baby, żeby uważała, pomyślałaś o tym? nie, bo ty o niczym nie myślisz! No ale ta smycz 6 m w środku miasta to mnie wkurwia dlatego zaczęłam nosić nożyczki i wtedy idę, patrzę smycz przede mną, na końcu 6 m pies, z drugiej strony 6 metrów pańcia, a ja ciach i ucięta w środku. Siedzę i patrzę a tu znów to samo ogłoszenie na latarni, już je widziałam na Bielanach: „Starsze małżeństwo kupi mieszkanie za gotówkę”. Noż kurwa, który oni bank obrabowali czy co, że ich stać żeby pół Warszawy skupić. No wiadomo, że za gotówkę, bo stopy procentowe takie, że z emerytury na ratę kredytu nie styknie. A najlepszy był koleś dziś rano. Przechodzę sobie przez moją uliczkę i patrzę samochód jedzie i sobie myślę „noż jedź typie, bo przecież muszę przejść, a on 5 na godzinę jakby specjalnie chciał mnie z rana zirytować. Przejeżdża i patrzę co ja patrzę, a on tak wolno jedzie, bo łysinę czesze, fakt autentyczny. Baby sobie rzęsy malują, co ma sens, ale czesać łysinę, przecież to zagrożenie na drodze, gorsze niż facet w kapeluszu za kierownicą. Było wziąć taryfę. A jeszcze E-2 zwiesili bo wakacje. A co w wakacje to ludzie do robo nie jeżdżą jprdlę kiedy to 503 wreszcie przyjedzie bo nie wyrobię.

Polska i idiotyczne tabliczki, to jest chyba nasza duma narodowa (na IG #idiotycznetabliczki). Zaczynając od stref wolnych od LGBT a kończąc na „Proszę parkować tyłem do budynku”. Jedna brama i przynajmniej cztery tabliczki „Psy wyprowadzamy tylko na smyczy”,  „Cisza nocna obowiązuje od do”, „Zakaz gry w piłkę” i tak kurwa na okrętkę. A żeby ludzie jeszcze czytali te tabliczki i brali sobie do serca, a chuj tam, bo oto przede mną dowód – tabliczka „Prosimy nie opierać rowerów o ogrodzenie”. Ni chuj nie wiem dlaczego, bo co, porysuję się, wyblaknie na nim farba, bo widok psuje, nie wiadomo co autor miał na myśli. No i obok tabliczki przypięty do ogrodzenia piękny różowy rower miejski, taki za minimum 5 tysi. I teraz ciekawe czy za karę właściciel tej tabliczki skonfiskuje ten rower. Tym bardziej, że obok obleśny blok z wielkiej płyty, taki późny Gierek, mieszkania pewnie M2 ze ślepą kuchnią, bez balkonu. No ale te róże! Dopiero w sumie nie tak dawno zauważyłam na dzielni te róże (w końcu od niedawna jest lato). Komu się chce na kawałku ogrodzonego trawnika, na PRL-owskim blokowisku, przy samej ulicy hodować róże. Takie rzeczy to tylko na Mokotowie. To dzielnica to jednak ma klimat. Ładne ogródki, zielone placyki między domami, no dobrze gówna psie leżą na chodniku, ale przecież nie przekonam 75-cio letniej babci,  że po psie się sprząta. Przecież ona nigdy nie sprzątała i co to za nowa moda jakaś, zupełnie jak te hulajnogi, widzi pani, kto to słyszał. A poza tym gówno to nie śmieci za dwa dni się rozłoży i nawet lepiej, bo kompost  z tego będzie. Tak, nie ma to jednak jak stara dzielnica, ma swój klimat, swoich lokalnych żulików, którzy chlają tani browar na skwerku i po weekendzie zostaje po nich stos pustych butelek przy koszu na śmieci. No co, przecież po pijaku to trafienie do kosza jest utrudnione, a co on Kobe Bryant jest. I lokalne żuliki i moherowe berety, które nawet nie na Boże Ciało, ale już  cały okrągły rok wieszają na balkonie albo w oknie Częstochowską. MaryJo matko módl się za nami. Ja nie wiem czemu ona nie może się modlić przed nami, bo jak siedzi wiecznie za nami i się modli to wygląda to na stalking. A w ogóle to kto to jest Mary Jo, nie znam tej pani.

Lokalne babcie emerytki spotykają się przy psach i zaraz można popierdolić o dupie , bo piesy to jednak integrują.

– Ja patrzę na swojego męża, jak mieliśmy Kajtka to o 6 rano już go nie było, jak obiad to on na spacer,  po kolacji też. A teraz to tylko na fotelu z komórka albo w tv głupoty ogląda. Albo reklama albo mordobicie. A jak się pytam czy na spacer nie idzie to mówi, że co on tak sam bez sensu będzie łazić. Wie pani, pies to jednak stabilizuje  to życie.

– Młode pokolenie jest obojętne na agresje, jak ciągłe wszędzie agresja. Idzie taki, nos w telefonie, na drugiego człowieka na zwraca uwagi.

– Tak, tak pani kochana, młodzież w krótkich gaciach chodzi,  i ona idzie do kościoła,  nie powinni wpuszczać. A dziś nawet proboszcz na kazaniu mówił, że szacunek musi być pani kochana i kultura.

– Ale w ogóle kochana.

A zaczęło się tak niewinnie od piesków. Ale jak zaczną trajkotać to zawsze na tą młodzież schodzi (true story, bo to za głupie, żeby można wymyślić) .

Są tez lokalne cukiernie w których od lat 60tych tylko sernik, szarlotka i bajaderka. Restauracje, które pamiętają czasy PRL-u i nic się w nich nie zmieniło przez lata. Wciąż schabowy z ziemniakami i kapuchą albo naleśniki z serem. Świat idzie do przodu a oni wciąż w komunie. Lokalni Sieleccy kibole Legii i inni graficiarze co tylko HDPW potrafią namalować i to z błędem. No to się jednak czuję ten klimat, prawdziwa dzielnia z duszą, nie jakieś tam miasteczko Wilanów.

Postanowienia noworoczne. Tak wiem, kurwa, że jest koniec lipca, ale dopiero od niedawna zaczęłam je realizować. Jak zwykle, co roku od przynajmniej 10 lat były takie same, to czy je zacznę w styczniu czy w lipcu to i tak pół roku w tą czy w tamtą niczego nie zmieni. Czyli notoryczne iść na dietę, teraz to już serio, bo kolanko się zjebało. Iść na jakiś fitness, najlepiej basen, no bo ww. kolanka, zacząć się znowu malować, wreszcie zadbać o włosy, wrócić do francuskiego i tak dalej i tak dalej. Wiecie o co kaman. No więc nowe mieszkanie, nowa ja (no bo z tym nowym rokiem to już przesada lipiec jest). Zapisałam się więc na basen, ale nie dość, że się zapisałam to jeszcze zaczęłam na niego chodzić. Nieważne, że w mojej poprzedniej dzielni basen miał prawie taki sam adres jak ja, a 4 lata tam mieszkałam, i mi zajęło tyle lat, żeby się wyprowadzić i wreszcie pójść na basen. Nie no, bo wtedy było za blisko. Basen, a dokładnie to jest fitness w wodzie. Dla starych i grubych bab, czyli pasuje. Znaczy nie wszystkie są tam stare i grube, ale to co nie są stare to są , a te nie grube to są stare. Ale jak basen to jak ja się będę malować, przecież to nie ma sensu, no dobra wodoodporny tusz trzeba kupić, a i jeszcze lakier do paznokci, bo bez pedicure na basen no no no, a no i depilacja, fuck trudno być kobietą. Generalnie baby się aż tak strasznie tam nie przejmują, na szczęście. Moja grupa w tygodniu to całkiem fajne babki, wesołe takie, jaja sobie robimy przy ćwiczeniach. Ale chodzę też niedzielę na ten sam basen, trochę na mnie nielegalu, bo to nie mój termin. Niedziela jest fajna mamy cały basen dla siebie i możemy robić dłużej niż 30 minut. No ale ta grupa to jest przekrój przez całe nasze ze świrowanie społeczeństwo, istny dom wariatów te baby!!! Jedna typiara robi dokładnie odwrotnie niż pokazuje pani instruktorka. Baba w stylu no bo co, ja 30 lat byłam nauczycielką wf-u w szkole sportowej, wiem lepiej co jest dla mnie dobre, jakaś gówniara nie będzie mi mówić co mam robić. OK żyj i pozwól żyć, ale nie mogę się kurła skupić na ćwiczeniach, bo obserwuję co ona tam wyprawia. Druga chyba za bardzo się przejęła tym, że trzeba mieć kontakt ze swoim wewnętrznym dzieckiem, bo wypuściła bachora z klatki, w której chyba całe życie był zamknięty i poszła w pizdu rozpierduchę w sklepie z zabawkami robić, jak rasowa rozwydrzona 5 latka. Jest jeszcze taka jedna babka co wygląda jakby te ćwiczenia to była tortura za karę za jakąś straszną zbrodnie, którą popełniła w poprzednim życiu aka mina srającego kota na puszczy. Ani razu nie widziałam jak się uśmiecha, a nie jest ani stara ani gruba. Ale widocznie to też szczęścia nie daje. I baba wisienka na torcie, z torbą od Louis Vuitton. Torba większa od niej. No dobra na basen dużo gratów się przyda, ale raz podejrzałam jak szukając czegoś zaczęła wyjmować z niej ww. graty. Zaczynając od chusteczek higienicznych, stosu paragonów za zakupy po kosmetyki, lekarstwa i nawet kłódkę do walizki, ale jak wyciągnęła patelnie do naleśników to już wymiękłam. „No co, muszę oddać do TK Maxx’a”. Fitness ma jednak ma swoje plusy, a w drodze z basenu można wpaść na pyszne, najlepsze na dzielni lody rzemieślnicze. Bo teraz to nie ma normalnych lodów ani piwa też normalnego nie ma, a tym bardziej w tej burżujskiej dzielnicy. Ale zaraz wróć przecież dieta miała być, ale to od stycznia. Ufff to jeszcze mam parę miesięcy.

Na mojej super dzielni gdzie są stare budynki z lat 50tych, z wolno stojącymi garażami, pewnie dla jakiś PRLowskich szych budowane, bo wtedy to normalny człowiek nie miał co marzyć o garażu, bo niewielu miało auta. W każdym razie w tych domach to wciąż mieszkają starocie pamiętające czasy PRL. I wciąż mają te same hobby: wędkowanie, zbieranie znaczków klepanie zdrowasiek, picie alkoholu no takie klimaty. Codziennie idę ta sama droga do ziorkomu i od tych paru miesięcy zastanawiam się skąd na tym chodniku są te gołębie, co ja w Krakowie jestem. Tam nawet żadnego drzewa nie ma, to skąd one żrą. Kłębią sią jak żule pod MOPSem i srają niemalże jak żule pod MOPSem.  A może  to odstraszasz na tych co sobie parkują na chodniku, tak sobie kminie, bo tuż obok blok z idiotyczną tabliczką bezwzględnego zakazu parkowania na chodniku, no ale tabliczka jest nie po tej stronie. Łażą i srają i są generalnie obleśne. No więc dziś idąc do robo na głowę poleciały mi suche skórki od chleba, więc patrzę w górę a tam jakiś chuj ma karmnik i rzuca. Oby tym obleśnym ptaszyskom w gardle stanęło i się udławiły. A w ogóle co za hooyowe hobby dla psychopaty. W każdym amerykańskim thrilerze seryjny morderca zawsze hoduje gołębie albo zbiera znaczki albo wypycha martwe zwierzęta, fuuuj. No ale jak się zakłada na bloku idiotyczna tabliczkę to i odpowiednie hobby trzeba mieć żeby pasowało. Jak już się dowlekłam do mojego zbiorkomu i nawet cud przyjechał od razu to znów psychopaci. Ja nie wiem czy w wakacje do tej Wawy to się muszą zjeżdżać ci ludzie. Przecież tu nawet morza nie ma, ani gór, ani nawet porządnego lasu. To po hooy oni na Mazury nie pojadą powędkować albo zabić kolejna ofiarę. Ale nie oni się w godzinach szczytu w zbiorkomie tłoczą. Hmmm a może to słoiki. Jak nie wyjące bachory to szczekające psy, samochód sobie kupcie, jak was stać na bachora to tym bardziej na samochód, już o psie nie wspominając. Pańcia moja koleżanka ostatnio dla opiesa buciki za 159 PLN kupiła. To ja nie mam takich drogich jak jej pies. Albo typ w garniaku, na komórce siedzi, bo co można w autobusie robić, no grać. Ale nie, nie gra, plażo proszę, gra to tylko nastolatków i dla mnie, a on biznesmen banking. Na gębie maseczka, pewnie musiał się nagle samochodu przesiąść ,bo nie wie że te wszystkie biedne żuczki co normalnie komunikacją jeżdżą to już 5 minut po ogłoszeniu końca pandemii przestały maseczki nosić. Chcą złapać  covidka, toż to świetna okazja, żeby do robo nie iść. A typ pewnie teraz żałuje, że taxi nie wziął. Ale taxi o 8:30 to ciężko przy dzisiejszych cenach benzyny w Wawie znaleźć. A najlepiej jak już odbierze samochód z serwisu to nie podwiezie te wszystkie madki z bachorami i tych psiarzy ze szczekającymi po autobusach kundlami. A gdzieś ostatnio słyszałam, że pies to całkiem sensowna alternatywa dla dzieci. No ludzie błagam jeszcze więcej madek z psami, kill me now.

Autor: Ewstra

Dodaj komentarz