Dlaczego warto iść na wybory?

Gdy 15 lat temu wprowadzałam się tu, gdzie wciąż mieszkam, zauroczyły mnie piekarnia i warzywniak tuż obok.

W piekarni pracowało sześciu piekarzy, którzy nocą piekli chleb i bułki, sprzedawane na miejscu i rozwożone po okolicy. Zapach świeżego pieczywa, obietnicy dobrego kolejnego dnia, kołysał mnie codziennie do snu. Jakiś czas temu właściciel sprzedał piekarnię większej sieci. Ta zwolniła piekarzy, a zamiast nich wstawiła automaty do wypieku bułek i a’la pizzy. Zapach zniknął, asortyment się poszerzył, bułki nadal są wypiekane na miejscu, ale jeśli idzie o ich jakość… 15 lat temu kajzerka kosztowała 25 groszy i można było ją zjeść i trzeciego dnia bez ubytków w uzębieniu. Dziś jest co najmniej o 1/4 mniejsza, kosztuje złotówkę, a drugiego dnia nadaje się tylko na bułkę tartą.

Warzywniak miał najlepszą kapustę i ogórki kiszone (poza tymi mojej mamy). Małżeństwo, które go prowadziło, zamykało się w sierpniu, by nakisić zapasy na cały rok. Prowadzili ten warzywniak ponad 20 lat. Nie mieli dzieci, ten mały sklepik był ich dzieckiem. I koty, które czekały w domu. „To przy okazji” było standardem, gdy nie miałam drobnych. Oprócz owoców i warzyw mieli ekologiczne jajka i mleko, pyszny twaróg, a potem też domową garmażerkę. Sprawdzała się świetnie, gdy nie miałam pomysłu na obiad. Od roku nie ma warzywniaka. Zamknęli go w ubiegłym roku. Wykończyły ich podwyżki cen prądu, najmu, inflacja, nowe łady, zusy srusy i inne.

To tylko dwa miejsca…

Odebrano mi ich znacznie więcej. 

Służbę zdrowia, dla której nie liczy się zdrowie kobiety, a to, co ma w brzuchu. Która ma tak odległe terminy do specjalistów, jakby jej celem było obniżanie długości życia zamiast jego poprawa.

Państwowe szkoły, które są tak niedofinansowane i archaiczne – zarówno w materiale, sposobach nauczania, jak podejściu do ucznia – że bardziej przypominają taśmy produkcyjne w fabryce niż miejsca przyjazne dzieciom. 

Beztroskie rodzinne spotkania, na których nie trzeba gryźć się w język, pilnować, żeby nie poruszać coraz dłuższej listy tematów, wychodzić przed czasem, żeby się nie pokłócić na zawsze.

Drzewa. Wycinane na potęgę, nawet w rezerwatach. Niedaleko mnie jest Olszynka Grochowska. W zeszłym roku wycięto w niej szeroki pas drzew, a przy okazji zabito lochę z dwoma warchlaczkami, bo przeszkadzała, próbując zostać we własnym domu.

Pewność, że gdy najdzie mnie ochota, będę mogła wsiąść w samochód i pojechać do ukochanych Włoch. Że nikt mnie nie zawróci na granicy, nie będzie sprawdzał dokumentów, bo przecież jestem w UE.

A nawet stacje benzynowe. Chciałam wczoraj zatankować auto, ale zastałam – nie uwierzysz – awarię dystrybutorów. Wszystkich. Miły pan, który mi to mówił, sam się z tego śmiał. Na szczęście jestem uprzywilejowana, mieszkam w Warszawie, stacji benzynowych jest pod dostatkiem, znalazłam taką z dostępnym paliwem. A gdybym nawet nie znalazła, to mogłabym wsiąść w tramwaj, autobus czy metro i dojechać do domu. Ale gdybym mieszkała poza miastem?

Nigdy nie sądziłam, że będę żyć w kraju, za który będę się wstydzić. Który będzie mnie przerażać. W którym niekompetencja, kradzież i kłamstwo przestaną dziwić, jako chleb powszedni. Też to czujesz? Nadszedł czas, aby to zmienić! Twój głos ma moc. Nawet nie wiesz, jak wielką. Dlatego idź na wybory! Cicho już byłyśmy.

Autor: Agata Schubert

Słowa mają moc. Otwierania serc i ich łamania. Dodawania otuchy i zabierania resztek nadziei. Dmuchania w skrzydła i ich podcinania. Staram się, by moje słowa budziły wróżki, nie demony.

3 przemyślenia nt. „Dlaczego warto iść na wybory?”

  1. Podobne obserwacje. Mój kraj przestaje być mój. Dobrze napisane. Ja oczywiście pójdę. Zawsze głosuję ale ludzi, którym podoba się jak jest zamordyzm i życiem kierują kłamstwa jest cały czas wiecej. To mnie przeraża.

Dodaj komentarz