Strach ma wielkie oczy.

Od zawsze się czegoś bałam.

Pamiętam jak, byłam małą dziewczynką, gdy w nocy wybudził mnie jakiś koszmar, to wychodziłam z łóżka z zamkniętymi oczami. Po omacku, dotykając dłońmi, zimnej ściany przesuwałem się centymetr po centymetrze, by wreszcie dotrzeć do sypialni rodziców, by wskoczyć do łóżka, przytulić mocno mamę i zasnąć. Bałam się otworzyć oczy, bałam się ciemności.

Pamiętam jak, byłam u babci na wakacjach, mogłam mieć z 7 lat i w telewizji usłyszałam, że jutro przewidują koniec świata. Byłam przerażona, oczywiście nie porozmawiałam z babcią, czy dziadkiem tylko w strachu czekałam na kolejny dzień. Wyobrażałam sobie różne rzeczy, które się mogą wydarzyć tego dnia. Zastanawiałam się, czy po prostu się nie obudzę? A może wszyscy znikną, a ja zostanę sama? Czy jak się schowam pod kołdrą, to koniec świata mnie nie dotknie? W dzień, gdy koniec świata miał nastąpić, od rana obgryzałam paznokcie. W kuchennym oknie wypatrywałam oznak końca świata. Zastanawiałam się, czy zdarzę zjeść śniadanie, obiad i kolacje? Przerażała mnie myśl, że mama i tata są tak daleko i nie będę mogła się do nich przytulić, pożegnać się. Koniec świata nie przyszedł, a ja przy kolejnych końcach świata bałam się jeszcze bardziej.

Pamiętam jak w 97 przyszła powódź. Słyszałam, jak bardzo rano babcia głośno dyskutowała z dziadkiem. Babcia była zła, może wystraszona, dziadek był spokojny jak zawsze. Wstałam i poszłam do nich do kuchni, babcia odesłała mnie, do łóżka mówiąc, że jest zbyt wcześnie. Wracając do pokoju, słyszałam, jak dalej dyskutowali podniesionym głosem. Wyjrzałam przez okno i zastygłam. Wszędzie było pełno wody, ulice były zalane, woda w gigantycznym tempie wdzierała się na chodnik i trawnik.

A ja, mając lat 9 ze strachu, zaczęłam się modlić. Bałam się, umrzemy, że zabierze nas woda.

Wiedziałam, że nie mam szans przetrwać, bo nie umiem pływać. Strach mnie paraliżował. Babcia otworzyła drzwi, na których było gigantyczne lustro i pogoniła mnie do spania.

Bałam się też, gdy byłyśmy z mamą, babcia i moją siostrą na plaży nad Wisłą. Zerwała się potworna burza. Wiało, lało i waliło piorunami. Wszystkie szłyśmy pod kocem, mama i babcia robiły taki namiot. Babcia odmawiała zdrowaśki, prosząc Matkę Boską, byśmy zdołały dotrzeć do domu.

Bałam się, bardzo.

I wtedy babcia wymyśliła, że pójdziemy na skróty przez stare sady. Sady były zarośnięte gęstymi krzakami, pokrzywami i ogromnymi barszczami sosnowskiego. I wtedy wystraszyłam się znowu. Zabije mnie piorun albo ta roślina spali mnie żywcem. Płakałam i nie chciałam iść, widok tej wielkiej rośliny blokował mnie do tego stopnia, że bałam się zrobić krok do przodu.

Tak wiele razy jeszcze bałam się w swoim życiu. Tak wiele razy strach mnie paraliżował, odbierał mi siły i energię do działania.

Dlatego dzisiaj w obliczu tego wszystkiego, co dzieje się na świecie i nie chodzi mi już tylko o wojnę na Ukrainie. Bo dzisiaj świat zwariował, ludzie sami nie wiedzą, czego chcą, ciągle im wszystkiego mało, chcą więcej i więcej.

Odpycham od siebie ten strach, podchodzę do tego na chłodno, w pierwszej kolejności chce zadbać o swoją głowę i bezpieczeństwo. W chaosie i wielkim strachu czuje się bezradna, a w ten sposób nikomu nie pomogę. Dlatego potrzebuje czasu, czasu by pokonać strach i pomóc na tyle, w jakim stopniu będę w stanie.

14 przemyśleń nt. „Strach ma wielkie oczy.”

  1. Ehhh znam te różne strachy mniejsze i większe. Też towarzyszy mi przez dużą część życia. Mam wrażenie, że w któryms momencie to się stało częścią mojej tożsamości. Oczekiwałam, że zaraz stanie się coś, do sprawi, że będę się bac. I podobnie jak Ciebie to uczucie mnie paralizowalo. Nie pozwalał normalnie żyć. W końcu mnie to zmęczyło. Przestalam się bać i poczułam wielka ulgę. Mój strach nic nie zmieniła dla świata, niczego nie wnosił. Mocno do mnie przemawia Twój teskt i podoba mi się zakończenie. Daje nadzieję 🙂 życzę Ci dużo spokoju 💚

  2. totalnie czuję Twój tekst <3 ja mam dużo strachów w sobie, staram się patrzeć im prosto w oczy, bo wolę je widzieć i czuć, niż kryć się przed nimi – ale jest to robota na całe życie. Mam wrażenie, że ważne jest właśnie ich nazywanie i dzielenie się nimi, one tracą wtedy swoją moc.
    A co do tego, że wszyscy chcą więcej – TAK! Totalnie mam to samo wrażenie, ten więksizm zżera świat i ludzi, a to przecież droga bez sensu.

Dodaj komentarz