Opowiem Ci dziś o kobiecie, która od ostatnich paru tygodni zaprząta moją głowę. Obejrzałam już chyba wszystkie jej wywiady i nadal mi mało. Czasem tak mam, że nakręcę się na jedną znaną osobę i muszę o niej dowiedzieć się wszystkiego. Dosłownie WSZYSTKIEGO.
Nie dlatego że jestem jakimś tam stalkerem. Raczej dlatego, że fascynuje mnie droga, którą musiała przejść by znaleźć się w tym miejscu.
Gdzie stawiała swe pierwsze kroki, skąd wiedziała że dobrze robi i czy była w tym doświadczeniu sama?
Katarzyna Bonda to kobieta, z którą kojarzy mi się kolor czerwony. Prawdopodobnie na każdym wywiadzie jaki dotychczas widziałam, pojawiały się krwiste usta.
Zawsze występuje ubrana w eleganckie sukienki vintage z włosami opadającymi falami na jedno ramię i wyrazistymi ustami.
Jednak gdy zabiera głos nie brzmi jak kobieta-lalka, nie rumieni się zawstydzona wzmianką o sukcesie i nie spuszcza wzroku w podłogę.
Jej głos kryje w sobie siłę, wibruje pewnością siebie i autentycznością.
I chociaż sama rzadko się maluję (no bo hej! wcale nie musimy się malować by być pięknymi), za każdym razem gdy widzę Królową polskiego kryminału mam ochotę złapać za pomadkę i pociągnąć usta krwistą czerwienią.