Stoję w tłumie ośmiu tysięcy osób, pod sceną z widokiem na Artura Gadowskiego w spodniach tak ciasnych, że odznacza mu się penis. Naelektryzowany tłum, rozgrzany przez radomskie zespoły, Thorn i Lustro, Hołdysa i Piotrka Lato piszczy i wrzeszczy w ciepłą noc. Czy ktoś jeszcze pamięta Piotrka Latę?
Nie miałam kasy na bilet, więc z grupą znajomych pilnowana przez “wolontariusza” na rowerze, przecisnęłam się przez dziurę w płocie.
Ja nawet nie lubię Iry, nigdy ich nie lubiłam, ale moje miasto, dyżurne pośmiewisko całego kraju z kabaretowymi zupkami chińskimi* i lotniskiem, o którym śpiewał Świerszczychrząszcz**, paskudna nora, wymagało pójścia na każdy koncert w każdym możliwym, choćby najbardziej zapyziałym miejscu. Dla zdrowia psychicznego.
W dziurze, w której wydarzeniem było kto został pobity lub skrojony i z czego, trzeba było pójść na każdą imprezę. Każdą imprezę na fontannach i podziwiać wielkich wygranych z Idola, wrzeszczeć “Oddział już zamknięty jest!” na skwerze, który udaje rynek, drzeć ryja w zimnych Katakumbach wraz z Carrionem, podziwiając klawiszowca bujającego się jak konik morski, gibać się przy dźwiękach reggae i słodkim zapachu marihuany w Resursie, krzycząc o ulicach, czekających na beat, co odmieni to miastooo. Oczyści je z brudu i krwi. Pokonamy Babiloooon***. Miodu, czemu odszedłeś? Gdybyście nadal grali, chodziłabym na wasze koncerty.
A teraz nielegalnie stoję w tłumie, podziwiając emanującego szczęściem Gadowskiego, który nawiązuje z nami natychmiastowy kontakt.
Tududududu dududum!
Znajome dźwięki perkusji sprawiają, że dreszcze sprintują wzdłuż ciała. Nie lubię Iry jakoś szczególnie, ale ten kawałek**** zawsze wywołuje we mnie emocje. Emocje. Wspomnienia. Masę uczuć.
Mógłbym być teraz w USA! W pocie czoła klepać gruby szmal! Bawić starsze panie i mieć credit card! Ale nie nie nie, nie ucieknę stąd! – wrzeszczę do zdarcia gardła, wiedząc, że to nieprawda.
“Od zawsze” wiem, że ucieknę. Ucieknę, jak tylko będę mogła, czyli na studia. Ucieknę od syfu betonowych podwórek, obszczanych wind, łysych mężczyzn bez karku z łomami i kijami baseballowymi w dłoniach.
Jak nie ucieknę, to zostanę przerażonym dzieckiem, które nigdy nie poszerzy horyzontów, uwierzy, że to, co tu i teraz, to jedyne możliwe i nie można lepiej. Nie mogę zostać, bo stoczę się prosto w marazm i nijakość, które z dnia na dzień lepkimi mackami próbują wciągać mnie głębiej i głębiej.
Moje długie włosy to jest coś, co lubię! – drę się na zdarcie gardła z tłumem, który prawie zakrzykuje Gadowskiego.
Obowiązkowy mundurek, odróżniający od dresiar i blachar – długie włosy, kostka, glany i długi czarny płaszcz – towarzyszą mi na codzień wraz z gazem pieprzowym w kieszeni i nieustannym lękiem przed wpierdolem.
Wpierdolem, po którym można zapaść w śpiączkę na trzy dni jak znajoma.
Kopniakiem w kostkę od nietolerancyjnego starucha.
Podłożeniem nogi, kończącym się wymianą ciosów, po której wiem, że mam niezłego cela.
Nienawidzę tej nory.
Lubię pić piwo i palić skręty!
Pamiętam pierwsze piwo z braćmi Xero na tyłach supermarketu w środku zimy. Akurat tam było ciemno i nie było kamer, paliłam pierwszego szluga i lepiliśmy bałwana. Piliśmy jakieś szczyny, pewnie Warkę.
Skręty pojawią się później, na osiemnastkach. Nagle pojawiają się znajomi znajomych i “hashboxy” w łazienkach. Bezużyteczne – mój organizm ignoruje i marihuanę i piwo.
Co innego tanie wino, które jest dobre, bo jest dobre i tanie. Największy syf Marcyś “Mocne” za 3,50 z plastiku. Pijemy przed koncertami, na koncertach i po koncertach, na imprezach i na wagarach. Na fontannach i w Altanie. Na inne nas nie stać, poza tym mocno klepie, a o to tylko chodzi. Żeby klepnęło i rozbawiło, bo ile można patrzeć na ten syf, ile można się bać.
Ale nie, nie ucieknę stąd. Mój dom to te szare ulice…
Szare ulice, szare bloki, szare podwórka i szarzy ludzie. Nienawidzę tego miasta, nienawidzę zmienianych co kilka miesięcy osiedli, nienawidzę jednej, drugiej i trzeciej szkoły. Nora za norą, syf za syfem. Licealistki puszczające się za pieniądze w szkolnych toaletach i licealiści rozprowadzający narkotyki.
Ale teraz jestem w tłumie ośmiu tysięcy osób i wrzeszczę.
Mój dom to kolejka po pracę
Mój dom to kolejka po darmowy szmal
Mój dom to ci smutni ludzie
Mój dom to ty i jaAaAaAa!
W tej chwili mój dom to osiem tysięcy osób w amfiteatrze i ja. I Artur Gadowski. I Thorn i Lustro.
Zabij ten gniew, zgaś w sobie ból, wszystko przemija, wszystko płynie, czas wybaczyć sobie już – zapodałam sobie do pisania prawdziwie radomską nutę, Panta Rei zespołu Lustro.
TO był MÓJ DOM!
*https://youtu.be/nYpzi4hxFMU?t=478
**https://www.youtube.com/watch?v=qGQX0wFYKI4
***https://www.youtube.com/watch?v=YUIuM9UdoEM
****https://www.youtube.com/watch?v=GTtSCgfAWgM
tęskniłam! Kocham to, jak wielką energetyczną petardą jest ten tekst, robi wjazd prosto do głowy i do serca.
Dziękuję serdecznie Sylwia! <3
Przeniosłam się o lat gdy dopiero zaczynałam liceum.. ale uderzyło we mnie, rozumiem ten tekst w sposób smutny, ale! Wywołało we mnie taka fale beztroskich lat, że mordka mi się uśmiecha. Dziękuję
Cieszę się, że mordka się uśmiecha! 🙂