Odwiedził mnie dziś mój stary znajomy Strach Stach. Wtargnął nieproszony, rozsiadł się wygodnie na moim fotelu i Bóg jedynie raczy wiedzieć, jak długo tam siedział. Ja o jego obecności zorientowałam się dopiero dzisiaj. Zacząć ciążyć mi na sercu i na barkach. Codzienne szeptał mi cos do ucha, bym dopiero dzisiaj mogła usłyszeć.
To, że się boję.
Wiesz co Strachu Stachu – mówię do niego – nie wygrasz ze mną! Wysle Cie po raz drugi, tam gdzie raki zimują. Wiem że jesteś tutaj by mnie ostrzec, bym pomyślała drugi trzeci i dziesiąty raz… dziękuję ci za to.
Wiem że jesteś tu po to by mnie trzymać w bezpiecznym, dobrym i miłym miejscu bo troszczysz się o mnie. Dziękuję
Wiem, że chcesz jak najlepiej dla mnie, dlatego codziennie szepczesz coś do mojego ucha by mój Mózg – twój sprzymierzeniec – mógł mi to przekazać. Niepotrzebnie tylko obciążasz moje serce, bo on najbardziej przy tym cierpi.
I wiesz co Stachu Strachu dziękuje ci, że pokazujesz mi te aspekty życia których nie akceptuje, nad którymi muszę pracować albo takie które potrzebują mojej uwagi.
Są takie momenty w życiu, że pomimo tego że nie chcemy czegoś zrobić, to musimy i normalne jest, że wtedy przychodzisz i zaczynasz kwestionować nasze plany – taka jest twoja rola.
Są tez takie sytuacje, w których muszę cię ignorować albo raczej zaakceptować i zrobić swoje, pomimo Twoich wrzasków, krzyków i twoich najeżonych włosów… zrobię to!
Stachu Strachu odegrales swoją rolę, ostrzegłes mnie, zapaliłeś czerwone światło. A ja zatrzymałam się, przyjrzałam się sytuacji i twoim argumentom i postanowiłam, że mimo wszystko idę w to!
Dziękuje ci że jesteś! Twój czas się skończył.
Do widzenia!
Niech teraz przyjdą do mnie Odwaga, Zaufanie i Miłość.
Gosia jak dobrze Cię tu czytać już dawno chciałam napisać ale się jakoś nie złożyło..Dziękuję Ci za ten piękny tekst,który trafia tak głęboko i wywołuje ciary i dodaje odwagi…