“Jestem tu sam.
Jestem tu sam.
W betonowym mieście.
W betonowym mieście.”
Le Illjah, Betonowe Miasto
Zamknięty w ciasnych ścianach mojego domu i głowy, spędzam coraz więcej czasu w wirtualnej rzeczywistości, przestrzeni moich myśli, z czasem coraz czarniejszych, coraz ciemniejszych. Fałszywe okna nie wpuszczają nawet pół promienia światła, a sztuczne światło lampy imitującej Słońce nie wywołuje euforii, jaką potrafią dać rozgrzewające ciało refleksy ognistej kuli przebijającej zza chmur. Nawet radosny żółty kolor, wywołuje jedynie melancholię i uderzenia tęsknoty za utraconym światem.
Samotność i nicość maskuję interiorem z rozrzuconymi tu i ówdzie w kontrolowanym nieładzie, w artystycznym chaosie, akcesoriami, pod którymi nic nie ma.
Nie mam zapisanej kartki, namalowanego obrazu, wyrzeźbionego popiersia. Pod poszarzałą pokrywką atelier nie mam nic.
Artysta bez dzieła, artysta bez duszy, artysta bez twarzy, ale z kontem na Instagramie, na którym pozuję na tle sztucznego nieba ze sztucznym uśmiechem na ustach i sztucznym błyskiem w oku.
Podążają za mną tysiące ludzi, a ja nie widziałem nikogo od dni, miesięcy lub może nawet lat, zagubiony w fałszywym świecie pracowni wykreowanej na potrzeby plastikowego świata, który łapczywie mnie wchłonął i przeżuł, ale nie chce wypuścić. W fałszywym świecie pracowni, w którym czas przestał istnieć, gdy tylko przekroczyłem jej próg. Nie zatrzymał się, nie skończył ani nie zaczął, ale tak zwyczajnie nigdy go tam nie było. Nie zaszczycił mnie swoją obecnością.
Nie wiem co jest na zewnątrz i boję się wyjść, by blask dnia nie oślepił mnie na zawsze. W nocy boję się blasku gwiazd, że on też będzie nie do zniesienia, bo ja przez całe życie jak księżyc odbijałem jedynie światło innych ludzi i boję się, że zazdrość otworzy wielką, chciwą paszczę i zeżre mnie od środka.
Mieszkam więc skulony w środku mojego strachu, w piekielnym Niebie z czarnym słońcem, z teatralnymi rekwizytami do niczego i powoli znikam, chociaż według moich followersów kwitnę, ze zdjęcia na zdjęcie coraz bardziej ciekawie brzydki jak to lubią teraz określać.
Jak według zewnętrznego świata wygląda człowiek, który znika?
Ja się nie dowiem.
Dowiedzą się oni, gdy pewnego dnia nie zobaczą mojej twarzy.
Ani kolejnego.
Ani kolejnego.
Wtedy może ktoś poszuka fałszywej pracowni artysty ze spalonego teatru, który nie umiał w życie, wejdzie tam i zobaczy, że to wszystko, co na ekranie, to była dekoracja, scenografia, malownicza otoczka z wyrachowaniem wyliczona na poklask, podziw i lajki, które jednak nie wystarczyły do życia.
***
Tekst powstał podczas pisania na żywo w Pisalni u Aleks Makulskiej. Został zainspirowany zdjęciem pokoju autorstwa Nuno Alberto.