Wiedźma i Sarna

sarna

Opowiem Ci historię.

Po prawej stronie mijałam tonącę w złocie pole, po lewej pogrążony w ciemności dziki las. Chadzałam tą ścieżką wiele razy, tak, jak wieloma innymi ścieżkami, znanymi tylko wiedźmom. Był pierwszy dzień wiosny. Tę porę roku wiedźmy czują w sobie najmocniej. Po martwej zimie nasze zziębnięte serca miękną, na widok narodzin nowego życia.

Nagle coś przykuło moją uwagę. Zobaczyłam dwie małe sarenki, skaczące frywolnie po polu. Bajka nie trwała jednak długo, przecięły ścieżkę i zanurzyły się w skąpany mrokiem las. 

Coś mnie tknęło. Uniosłam stopy w powietrze i pofrunęłam za nimi. Było już za późno. 

Moim oczom ukazało się widmo wilkołaka, pożerającę jedną z saren. Drugą trzymało w szponach. Kruszyna była bezbronna.

Ten widok gasnącej przyszłości w jej oczach rozerwał mi serce. Wtedy po raz pierwszy. Widmo wilkołaka to równy przeciwnik dla wiedźmy, ale nie było czasu na refleksje. Chwyciłam sarnę za tylne lewe kopyto i zasyczałam. Ku mojemu zdumieniu, stwór puścił.

Już frunęłam z sarną w ramionach do swojej chaty. Otuliłam ją kocem z mchu i przemyłam rany łzami rusałek. Pomogło. 

Kolejne tygodnie były jak piękny sen, mimo że całe życie wiedźmy zdaje się być koszmarem. Na sarenkę spłynęła cała miłość, jaką przez lata chowałam pomiędzy napęczniałymi deskami chaty, pod dywanami utkanymi z warkoczy topielców i za mosiężną szafą z kości wieloryba. Sarenka stała się światłem i sensem w moim pustym życiu, pozbawionym początku i końca. Towarzyszyła mi podczas zbierania jagód i gotowania wywarów, kąpałyśmy się w orzeźwiającej wodzie z rzeki, zasypiała mi na kolanach, otulona w pościel z mchu, gdy ja czytałam z gwiazd.

Jednak w gwiazdach było coś, czego nie mogłam rozczytać. A może nie chciałam. I nastąpiło to pierwszego dnia jesieni, choć nic tego nie zapowiadało.

Poszłyśmy na Szepczące Wzgórze po długopalące się igły Księżycowego Świerku, których zaledwie sakiewka, miała zapewnić nam ciepło w starej chacie aż do wiosny. 

Sarenka skakała obok, dzień był pogodny. I nagle zobaczyłam, jak sarna zawisa w powietrzu nad niewielkim kraterem, z którego buchały gorące opary siarki. Krater musiał zmaterializować się tam przed chwilą, nie było go, jeszcze parę sekund wcześniej. 

Przez ten ułamek sekundy znowu ujrzałam w jej oczach gasnącą przyszłość i po raz drugi moje serce rozerwało się na pół, tym razem o wiele bardziej boleśnie. Pognałam w jej stronę i chwyciłam za tylne lewe kopyto. Za późno.

W ręku została mi tylko mała raciczka. Wszystkie uczucia, jakie przelałam na Sarenkę, wyparowały wraz z nią w kraterze. Pozostał jedynie niewytłumaczalny i niewypowiedziany ból. Ból, który może zabić nawet wiedźmę.

Całą jesień i zimę spędziłam na Szepczącym Wzgórzu, ściskając raciczkę w dłoniach i płacząc łzami, jakimi płakać może tylko wiedźma. Czułam na karku deszcze i śnieżyce, wiatr i mróz, jednak nic nie dawało ukojenia. Żaden ból i niewygoda nie mogły być dotkliwsze, niż strata mojej Sarenki.

Pierwszego dnia wiosny, oprócz goryczy na wspomnienie pięknej i tragicznej rocznicy mojego spotkania z Sarenką, poczułam dotyk na ramieniu. Pierwszy raz od miesięcy uniosłam głowę. Stała nade mną obca wiedźma.

Miała długie blond włosy, a za jej wiosenną szatą dostrzegłam dwa plączące się wesoło Smalce, czyli wiedźmie psy, które od ludzkich psów różnią się tym, że żyją tak długo, jak właścicielka i są okazem niezwykle rzadkim, nawet dla takich doświadczonych wiedźm, jak ja. Mają też niezwykłe magiczne moce, o których zapisano w gwiazdach wiele legend.

Wiedźma przyjrzała się mojej twarzy i posmutniała, a ja już wiedziałam, że wszystko jest dla niej jasne. Widmo wilkołaka, miłość, krater, sarenka. Moja Sarenka!

Przeszył mnie dreszcz, bo raciczka, którą ściskałam przez wiele miesięcy w dłoniach, rozpłynęła się w powietrzu. Przez moment byłam zamroczona tym faktem. Jednak zanim fala kolejnej utraty zdążyła przeszyć mnie na wskroś i przebić serce kołkiem, wiedźma chwyciła moją twarz w dłonie i skierowała mój wzrok na Smalce, które skakały teraz radośnie z sarenką… Z Moją Sarenką!

Kiedyś czytałam w gwiazdach, że Smalce mają moc potężniejszą, niż wszystkie wiedźmy razem wzięte. Otóż Smalce nie spełniają życzeń, jak złote rybki, czy dżiny z lamp. Poproszone o rzucenie uroku, będą udawać nierozumne szczeniaki. Jednak jeśli ktoś bezinteresownie da im dużo dobra, oddają to dobro w najczystszej postaci. I żadne reguły panujące magicznym wszechświatem nie mają dla nich znaczenia. Widocznie blondwłosa wiedźma dała im dużo dobra. A one zwróciły mi Moją Sarenkę.

Dziś Sarenka jest ze mną już 100 wiosen. Smalce musiały obdarzyć ją swoją długowiecznością. Blondwłosą wiedźmę widujemy co roku, w pierwszy dzień wiosny, gdy wybieramy się na Szepczące Wzgórze. Przynosimy jej z Sarenką najpiękniejsze kryształy, jakie znalazłyśmy w jaskiniach i wino, które samodzielnie warzymy. Przechadza się ze Smalcami i uśmiecha, jednak nigdy nic nie mówi. Często jednak pisze do mnie listy w gwiazdach. Ma na imię Aleks.

Autor: Karolina Szewczyczak

Wierzę, że słowa budują narrację, w której chcemy żyć.

3 przemyślenia nt. „Wiedźma i Sarna”

  1. Karolina, mega mega wrażenie zrobił na mnie ten tekst a sposób czytania, dźwięki i zmiana głosów, po prostu rozwala system! Rozwaliłaś system tym wpisem, tym tekstem, tym kawałkiem sztuki. Dzięki za to! Bo budzi mnie lepiej niż cokolwiek innego.

Dodaj komentarz