Patrzę, jak pracownik firmy pogrzebowej układa wiązanki jedna na drugiej. Większe z nich stoją oparte o pomnik, mniejsze kompozycje leżą i układają się w jedną wielką kwiatową kaskadę. Gdzieniegdzie widać szarfy kondolencyjne, które powiewają na wietrze. Ksiądz chwilę wcześniej mówił, że prochem jesteś i w proch się obrócisz. Myślę o tym, czy perły na szyi babci też się rozłożą? Wściekłaby się, gdyby się dowiedziała, że po jej ukochanym naszyjniku łażą robaki. Pozostała część rodziny nie zgodziła się, by ją skremować, miała leżeć w dębowej ciężkiej trumnie. Mieli podchodzić do niej ludzie i w geście pożegnania mówić coś do jej ciała, zastawiać kwiaty, a ci odważniejsi mogli dotknąć jej lodowatej dłoni. Babcia chyba drugi raz dostałaby zawału, gdyby dowiedziała się, że ludzie widzą ją taką nieumalowaną, bladą, nieżywą. Babcia była elegancką starszą panią chodzącą w dopasowanych sukienkach i paznokcie zawsze miała pomalowane na czerwono. Jak będziesz elegancko wyglądać, to ludzie będą cię traktować z szacunkiem. Tak mawiała.
A ja nie mogę uwierzyć, że już jej nie ma. Z zamyślenia wyrywa mnie czyjaś ręka na moim ramieniu – to tyle, musimy już iść. Słyszę głos wujka. Nie zorientowałam się, że wszystkie kwiaty leżą już na grobie, a większość żałobników udała się na stypę.
-Tak, wujku – daj mi jeszcze chwilkę — potrzebują chwilę pobyć sama. – -Dobrze- odpowiada, po czym oddala się w kierunku ścieżki prowadzącej do bramy cmentarza.
Oj babciu będzie mi ciebie brakować — mówię na głos do sterty leżących wiązanek i wieńców, z których na szczycie wisi tabliczka Kinga Winiarska, żyła 75 lat.
-Mogłaś jeszcze pożyć babciu. Za dużo pracowałaś. Nie pożyłaś. Życie ci przeleciało między palcami. Miałaś pokazać mi Paryż, Wiedeń, Rzym, a ty zaharowałaś się na śmierć. W imię czego? Tej głupiej firmy, której byłaś prezeską? Mówiąc to, czuję jak łzy palą mi policzki i kopię pierwszy lepszy wieniec.
-Nie wiedziałem, że Kinga była prezeską. Nienawidziła ludzi, którzy sprzedali duszę pracy.
Słyszę męski głos, podchodzi do mnie zdecydowanym krokiem postać w czarnym kapeluszu.
-To Pani babcia? – Mówiąc to, wskazuje palcem na świeży grób.
-a Pan ją znał? Przepraszam, babcia znała tyle ludzi. Pracował Pan z nią?
-Tak, znałem Kingę. Była moją przyjaciółką od 60 lat. Była moją powierniczką. Poznałem ją, gdy byliśmy nastolatkami. Wyjechałem z rodziną do Paryża i od tamtej pory raz w roku pisaliśmy do siebie listy. Wysyłaliśmy pocztówki, drobne podarunki na urodziny, Kinga malowała najpiękniejsze na świecie motyle.
-Babcia malowała? Nigdy nie widziałam jej piszącej listów, ani tym bardziej aby cokolwiek i kiedykolwiek malowała.
-Pani babcia była kreatywną kobietą- nigdy nie pisała w listach, że została prezeską firmy, nigdy nie pisaliśmy do siebie konkretnych informacji. Zawsze to były nasze spostrzeżenia, myśli, refleksje. Widocznie tę część chciała zachować dla siebie – myślę sobie.
Czuję, jak robię coraz większe oczy. Babcia była kreatywną kobietą? Pytam samą siebie a może wypowiadam te słowa w przestrzeń.
Wtedy w oddali dostrzegam wujka, macha mi po drugiej stronie ścieżki. Po geście widzę, że zachęca mnie, żebym już przyszła.
Czy zechce Pan do nas dołączyć na stypę? Chętnie posłucham więcej opowieści o babci.
Niesamowicie jest spojrzeć na bliskiego nam człowieka obcymi oczyma. Szczególnie, gdy skrywane „tajemnice” są tak piękne i kreatywne 🙂