Dosłownie i w przenośni, bo jeszcze w 2019 co to był za problem obrócić wte i wewte z Barcelony do takiej Ustki dajmy na to. Przecież czekał tam na mnie tym razem już na pewno ojciec moich dzieci, przyszły kompan do podróży dookoła świata i mąż jakiego można tylko pozazdrościć. Chuj, że poznałam go na jakiejś grupie na fejsie i widziałam raz w życiu na kawie. Kupił mnie żartami o Harry Potterze więc i ja w pośpiechu w H&Mie w Złotych Tarasach prosto z dworca kupowałam nową bieliznę na nasze weekendowe spotkanie. Bo właściwie ja to już wtedy nie nosiłam stanika, ale dla polskiego chłopaka, żeby było, co rozbierać gotowa byłam na każde poświęcenie.
Stanik został ze mną do dzisiaj, chłopak za to przestał odbierać telefony jak tylko sieć w komórce przeszła z lokalnej w hiszpańską.
Szkoda było tylko tej talii kart, którą własnoręcznie projektowałam dla niego tydzień w photoshopie i cięłam zaraz po wylądowaniu na lotnisku. Dla typa z internetu. Randomowego ziomka, który ujął mnie najbardziej tym, że po prostu lubił ze mną gadać.
Niech rzuci pierwszy kamieniem ten kto nigdy rozpaczliwie nie starał się by go ktoś pokochał. Tylko błagam nie we mnie, ja już się swoje nacierpiałam.
Nie umiałam przepuścić żadnej okazji, żeby temu szczęściu dopomóc. Gdzie się dało na słodkie oczy, gdzie same oczy nie wystarczały: flirtem, podtekstami i aluzją upojnej nocy.
Dwa razy w życiu wylądowałam w karetce, i dwa razy opatrujący mnie sanitariusz miał mój numer zanim jeszcze trafiłam na izbę przyjęć. Nawet gdy dostałam kawałkiem petardy i miałam limo na pół twarzy. Długo później się zastanawiałam, co też mógł we mnie ten lekarz widzieć. Z perspektywy czasu jednak bardzo prawdopodobne wydają się moje nagie piersi i sutki stojące na baczność w oczekiwaniu na ekg serca.
Wiązałam się z kim popadnie. Im bardziej pojebanym, tym lepiej. Większe wyzwanie! Bardziej trzeba było udowadniać, że to ja, ja jestem na pewno odpowiedzią na każde pytanie, tym czego szukał. Nawet jak koleś zasadniczo już nie szukał, bo miał, bo ja wiem, żonę, dziewczynę, dwójkę dzieci, złamane serce, bilet w jedną stronę na rejs w Karaiby, dosyć ciężkie zaburzenie psychiczne czy gówno, a nie powód, ale i tak się mu nie dało przetłumaczyć.
A tłumaczyłam, trzeba mi to oddać, niezmordowanie, jak present simple przez kilka miesięcy tej klientce, która nie do końca znała definicję rzeczownika i czasownika. Ani ona się nie nauczyła tego angielskiego, ani mnie nikt nie wybrał z pierwszej listy, tylko na zawsze pozostałam tą drugą.
Aby broń Boże nie wpaść na to, że może wybierani przeze mnie kandydaci na słodkie nic, nie byli najlepszą, najbardziej emocjonalnie dostępną partią w wolnym czasie lubiłam upijać się winem do najsmutniejszych szlagierów i fantazjować jakby to mogło być, gdyby w ogóle mogło być. Zamiast pisać teksty, pisałam smsy na których odpowiedź czekałam godzinami nie mogąc się skupić tak naprawdę na niczym innym. Zamiast głośno wyrażać swoje poglądy, wygłaszałam cicho te opinie, które nie skreślałyby mnie z pozycji potencjalnej „fajnej” dziewczyny.
Oczywiście w międzyczasie zdawałam egzaminy, zmieniałam prace, spotykałam się ze znajomymi, ale to było tylko do odbębnienia, prawdziwą misją przewodnią było bowiem bycie tą fajną dziewczyną. I pamiętam doskonale jak jeszcze na początku terapii, śmiałam się w żywe oczy mojego psychoterapeuty, że ja tego romansu, co mam, to nie odpuszczę. Kilka miesięcy zdrowienia później odpuściłam. A potem następne znajomości i następne. I nagle przestałam mieć w telefonie typów bumerangów, którzy co pół roku ponawiali próby matrymonialne. Żadnych fantazji i tęsknot.
Zaczęłam odkrywać powoli, że można robić coś dla siebie, a nie po to, żeby się przeglądać w czyichś oczach, najczęściej tych ciemnych, z których trzeba było wyczytać wszystko, bo chłopaki z reguły mało rozmowni byli. Przestałam lawirować w wersjach zdarzeń, żeby tylko przypadkiem nie strzelić w kolano rozwijającej się znajomości. Tak, nawet gdy już miałam kupiony bilet do Barcelony w jedną stronę, na randce 3 miesiące wcześniej pomijałam ten fakt, bo przecież po co chłopaka zniechęcać. Jakby się we mnie zakochał, to nie ma problemu, zostałabym. Ja pierdolę, całe szczęście, że ten typ był akurat pracocholikiem i kawę pijał tylko z żabki,sam, pomiędzy jedną zmianą, a drugą. Bo jeszcze bym się zawahała!
A tak to jestem dzisiaj w nowym miejscu mojego życia.
W tym roku ani razu nie zmieniłam opinii, makijażu, ubrania, częstotliwości depilacji, wagi czy zdjęcia profilowego dla żadnego faceta. Zamiast prężyć się przy maszynach na siłowni zaczęłam chodzić na wodny aerobik z ludźmi po sześćdziesiątce. Zamiast pisać o miłości, piszę o problemach, z których inni boją się zwierzyć. Nie zastanawiam się czy się komuś podobam, ale myślę bardzo dużo o tym, czy ktoś podoba się mnie. Po raz pierwszy w życiu.
Ale żeby do tego dojść, przejebałam 10 lat swojego życia.
10 lat latałam za chłopakami.
Kasiu, jak zwykle prześwietlasz na wylot. Te dwa fragmenty: „W tym roku ani razu nie zmieniłam opinii, makijażu, ubrania, częstotliwości depilacji, wagi czy zdjęcia profilowego dla żadnego faceta” i „Nie zastanawiam się czy się komuś podobam, ale myślę bardzo dużo o tym, czy ktoś podoba się mnie” – chciałabym móc napisać coś podobnego na koniec tego roku 😉 jeszcze się tego uczę, ale jesteś świetna korepetytorką ❤️ skoro Ty tak robiłaś, a teraz jesteś tu gdzie jesteś to jesteś najlepszą nadzieją na to, że się da! Twój tekst jest jak zawsze autentyczny do bólu, szczery i odważny. Czekam z niecierpliwością na następny!
Sztos! To naprawdę świetny tekst, zresztą jak każdy Twój, uwielbiam Cię czytać! 10 lat…ale za to dziś jesteś tą świetną babką, która wie co jej w życiu sprawia przyjemność i czego potrzebuje. Szacun!
High Five Siostro! U mnie to jakies 16 lat. Chcę być w relacji i mieć rodzinę, ale już zupełnie inaczej do tego podchodzę. Teraz bardzo zastanawiam się kto mi się podoba i bardzo dostosowuje ilość mojego wysiłku do tego co ktoś mi daje. Sama kiedyś wyjechalam do Irlandii do faceta, okazał się psycholem. Nigdy więcej!
Ja pierdolę! Kasia!!!! Przecież ja to przeczytałam dwa razy sama, a potem na głos swojemu Qnqbentowi! Ja jeszcze jednego tekstu nie skończyłam, a już mam pomysł na kolejny, dzięki Tobie ❤ PISZESZ obłędnie! Uwielbiam!!! Jezu, znowu się drę w tym internecie xD same wykrzykniki, ale to jest taki tekst, że loki się prostują, suty stają, a cellulit sam się wypłaszcza! KOCHAM ❤❤❤
O rany, jak mi się to podoba! Świetnie napisane, a tytuł rzuca na kolana!
Kasia, tekst petarda! Jak zwykle życiowy i poruszający (no bo ile z nas tak za facetem nie latało?!).
to NIESAMOWITE jak trafnie potrafisz te tematy poruszyć. I tą nową wersję Ciebie UWIELBIAM 🙂
Uwielbiam jak piszesz! Widzę Cię w tym tekście i wkurwiam się i śmieje się i smucę się razem z Tobą. Rewelacyjny tekst!
Piekna Kobieto, umarlam po Twoim tekscie. Smialam sie, wzruszalam sie, zamyslilam sie. Przypomnialy mi sie czasy ‘mojego latania’ – ja polecialam do Holandii hehe, ryba mnie chciala pocalowac. Koszmar. Podziwiam Cie za odwage, ze tak szczerze o wszystkim piszesz. 💚
Przeczytalam dziś jeszcze raz i choć już komentowałąm, chcę napisac więcej! Bo poza tym, ze bardzo mi się podobało, i że piszesz wspaniale – lekko, ani troche za dużo, ani trochę za malo, to po drugie – tak, ja też, tak właśnie, choć wiele lat temu (fajne są terapie). Ten tekst ma moc opowieści, w której odnajdzie się wiele z nas, podejrzewam. Ale zeby zaraz przejebane 10 lat? Piszę także po to (a pierwszy raz komentuję komuś dwa razy), żeby zaprotestować! Ty wiesz, jaki masz materiał na powieść? Niechże Ci się ci faceci jednak do czegoś przydadzą!
❤️
Uśmiecham się do twoich tekstów jak do lustra.
Nie wiem, czy jest coś, co mogę dodać jeszcze do powyższych recenzji. Świetny tekst, czuć Twoją świadomość siebie, dystans i ten oddech, który w końcu zaczerpnęłaś. Bardzo podoba mi się lekkość, z jaką piszesz, świetnie czyta się Twoje teksty!
Płyniesz zadziornie i na wkurwie 😄
Bardzo soczysty tekst z mocnym postanowieniem poprawy 😄
Bardzo dobrze cię trochę poznać 😍
Tak czytam i czytam i myślę sobie, ale ta dziewczyna ma zajebisty styl, a potem patrzę, że to Ty Kasiu <3
"Z perspektywy czasu jednak bardzo prawdopodobne wydają się moje nagie piersi i sutki stojące na baczność w oczekiwaniu na ekg serca." – MISTRZOSTWO 😀
Niezmiennie uwielbiam <3