Wiertarka 25.12.2021

Czuję kłucie. Nie jakieś mocne, takie do wytrzymania, ale dające jasno znać, że od teraz będzie tylko gorzej. Rozglądam się dookoła, ale wszystkie śpią. Ja też staram się zamknąć oczy i dać sobie odetchnąć chociaż na chwilę, chociaż na kilka minut. Kłucie powraca ze zdwojoną siłą. Klikam w telefon, zapala się czerwona lampka. Nie będzie żadnego spania. Muszę stąd jak najszybciej wyjść, żeby nie obudzić nikogo niekontrolowanym lękiem. Wypełzam na ciemny korytarz. Gdzieś na końcu pali się klimatyczna lampka. Któraś jeszcze nie śpi. Idę tam. W połowie korytarza zginam się wpół. Czy dalej mówimy o ukłuciu? Bardziej jakby ktoś wwiercał mi się w kręgosłup. Mój teść zawsze używa wiertła numer 6. To boli co najmniej jak dziewiątka. Dochodzę do światła i mam nadzieję na wytchnienie. Musi mi pomóc, na pewno wyłączy wiertarę chociaż na chwilę. Ale ona śpi. Wszystkie śpią. Tylko ja umieram i umieram sama w tym ciemnym, wąskim zaułku.

Mijają minuty, godziny? Cholera wie, mam wrażenie że ta noc trwa cały rok. W końcu któraś mnie zauważa. Podchodzi, coś mówi, ja chyba coś odpowiadam, ale czerwone światełko w komórce świeci już najintensywniej jak się da, a ja ledwo czuję że żyję. A to dopiero początek, jak przypomina pragmatycznie ona. Jak w transie przechodzę ciemnymi korytarzami. Wiem, że przechodzę, bo liczę mijane drzwi. Za czwartymi drzwiami nowa ona kładzie na mnie ręce. Wydaje mi się że chce mi pomóc, ale co ona sobie myśli? Mi już nie można pomóc. Wiertło nie ma litości, wwierca się prawie bez przerwy, a ja ledwo łapię oddech przed kolejnym atakiem. Ból, strach i zaraz umrę, zaraz na pewno umrę. Przez chwilę widzę znajomą twarz. Łapię ciepłą dłoń. Łapię szybki oddech. One krzyczą. Ja tak pragnę szeptu. Ciszy, utulenia, końca. A koniec jest bliski, przekonują. Zaraz to wszystko się skończy. Jeszcze tylko trzy głębokie oddechy. Trzy kroki bliżej śmierci. Ściskam ciepłą dłoń i oddaję ostatki sił. A wtedy słyszę krzyk. Upragniony, wywołujący ciarki na całym ciele krzyk. Za krzykiem idzie ciepło. Ciepło we mnie, ciepło na mnie. Otoczona całą paletą emocji leżę bezwiednie. Najwrażliwsza istota na świecie, najsilniejsza nieumarła. I tulę w ramionach najpiękniejszy z krzyków. Wydarty z mojego własnego ciała.

Autor: Sylwia Patoleta-Bęś

Od 13 lat mam w głowie postać, dla której szukam miejsca. Chyba w końcu je znalazłam. Pora o nie zawalczyć!

3 przemyślenia nt. „Wiertarka 25.12.2021”

Dodaj komentarz