Znasz to na pewno.
Te kształty, widziane kątem oka. Znikają zawsze, gdy gwałtownie odwrócisz się w ich stronę. Chcesz przyłapać je na gorącym uczynku, ale nigdy się nie udaje. I sama nie wiesz, co bardziej Cię mrozi – ryzyko, że mogłyby tam naprawdę być, czy może fakt, że ich nie dostrzegasz. Jeżąca włoski na skórze możliwość, że kryją się przed tobą na obrzeżach pola widzenia, czyhając, aż stracisz czujność. Wykorzystują przeciw tobie twoją własną przestrzeń, przystań, którą uważasz za najbezpieczniejsze miejsce na świecie.
W zasadzie nawet marzysz, by okazały się prawdziwe, bo to napięcie, ogarniające całe ciało – czy aby mi się nie przywidziały? albo, co gorsza, może widziałam je naprawdę? – jest wręcz bolesne. Świadomość, że być może złowieszcze kształty czają się po kątach, zalega w piersi ciężarem, mąci myśli, a ty czujesz, jak twój oddech przyspiesza. Jednocześnie chcesz się rozejrzeć – i boisz się to zrobić. Serce zamiera w tej jednej sekundzie, nim zapalisz światło. Czy będą tam nadal, gdy żarówka rozproszy ciemność? Czasem wolałabyś, żeby były, bo wtedy zyskają konkretne oblicze i będziesz mogła je nazwać. To, co nazwane, przestaje już być takie straszne. Banał, ale jakże prawdziwy. Nie pozostawia miejsca wyobraźni. A wiadomo – czasem bogata wyobraźnia okazuje się twoim największym wrogiem.
Weźmy na przykład lustra. Mijasz je codziennie, w korytarzu, łazience, nawet szafie. Zerkasz przelotnie, odruchowo poprawiasz kosmyk włosów albo spódnicę. Zaraz potem zapominasz o lustrze. Lecz nie w takie dni, jak ten. Bo zdarza się, że lustra stają się drzwiami – łącznikiem między naszym światem a tym drugim, niezrozumiałym i obcym. I już nie wiesz, nie masz pewności, podnosząc wieczorem głowę znad umywalki – czy nie zobaczysz jeszcze czyjegoś odbicia w gładkiej tafli, tuż za swoimi plecami? I czasem się zastanawiasz, co będzie gorsze: odbicie w lustrze czy ten moment, gdy zaczniesz się odwracać, zawieszona między dwoma wariantami rzeczywistości: istota z lustra tam będzie lub nie będzie jej za twoimi plecami, bo została w lustrze… I co w ogóle okaże się większym błędem – odwrócić się plecami do lustra czy stać tyłem do zamkniętych drzwi?
A co powiesz na ciemny korytarz, który raptem staje się trzy razy dłuższy niż zwykle? Dokładnie w tej chwili, gdy gasisz światło w kuchni, lecz musisz pokonać tych parę metrów, nim zapalisz lampkę w sypialni. Czujesz, jak ciemność wtedy gęstnieje? Mogłaby Cię wchłonąć, dusząca i lepka jak kisiel, i nigdy nie oddać. Zamierasz, ale zaraz rzucasz się biegiem – bo przecież za tobą jest ciemność, a po prawej lustro. Myśl o lustrze w mroku i kłębiących się za nim kształtach dodaje ci prędkości. Ratuje cię dopiero kołdra zarzucona na głowę. Tak, łóżko to bezpieczna wyspa, stwory wyobraźni nie mają na nią wstępu. Tylko uważaj, nie wystawiaj ręki czy stopy, bo wciągną cię w zakurzone otchłanie podłóżka.
Niczego nie zmienia twoje trzydzieści sześć lat ani mąż, podśmiewający się z ciebie z rozczuleniem. Są dni, że wystarczy nawet wzmianka o horrorze, by twoja wyobraźnia wskoczyła na rollercoaster i porwała cię jak dziki gon w zaświaty.
noooooo powiem Ci, że aż po całym ciele przeszedł mi dreszczyk <3
Hahah, cieszę się, że udało mi się wywołać taki efekt <3