Są takie czarnobiałe zdjęcia, które w moim oku nadal cieszą pełnią barwy.
To wspomnienia, które trzymam najbliżej przy sercu. Pierwsze dziecięce kroki w falbankowych sukienkach, nieporadne uśmieszki znad wózków dla lalek, połacie podwórka, które kiedyś było jak przeogromny kontynent czy helikopter na monety w sklepie, gdzie robiliśmy sobotnie zakupy – na zdjęciu już szarawy, w moim oku wciąż soczyście czerwony. Do dzisiaj dotrwały w paletach szarości, ale ja przecież znam prawdę tamtejszych odcieni. Z nostalgią myślę o tym, że wzrok to jedyny zmysł, który mogę porwać w taką podróż w czasie – dźwięki szybciej przecież giną w uchu, a zapachy i smaki rozpłynęły się już dawno i nie wracają do mnie wcale. I choć moja wyobraźnia to dzielna kronikarka, pod powiekami jednak dawne światy są roztarte jak subtelna akwarela – dlatego za mapę do świata przeszłości służą mi fotografie.
Oglądam zatem stare zdjęcia i z każdym czuję, że bariera czasu pęka, a ja na nowo spotykam się ze sobą samą. Czy wiedziałam, że w tę stronę pójdę? Czy nie wystraszyłabym się samej siebie, gdybym spotkała siebie-z-teraz jako pięciolatka? A może wręcz przeciwnie, może razem poszłybyśmy na podbój piaskownicy – ja, rozpisana na pięć ludzkich lat i ja, która krąży po świecie już o wiele dłużej? Raczej wlazłabym w piasek bez oporu, gdyby podejrzanie podobna do mnie dziewczynka poprosiła o to na ulicy. Może bałyśmy się tego samego i za tym samym tęskniłyśmy, choć każda innych słów na to używała? A może – i tu mam dreszczyk, gdy to piszę – śniłyśmy o tym samym, a historie, które zaczęły się w snach pięcioletniej kończą się w tych snach-z-teraz?
To zagadka rzucona sercu i wyobraźni, zagadka, w której wszystkie odpowiedzi mogę przytulić do serca, bo nikt nigdy nie wskaże mi właściwej. Więc tulę i noszę je, rozkładam jak karty do wróżenia i skaczę z gracją godną podróżnika w czasie po obrazach, wizjach i sobie samej, rozpisanej na tysiące przeróżnych momentów.
A kiedy patrzę na te jeszcze starsze zdjęcia, na chwile uchwycone, kiedy mnie jeszcze nie było, miękka dłoń nostalgii znów ujmuje serce.
Barw tych starszych fotografii nigdy nie odgadnę i nigdy nie poznam koloru tamtejszego nieba.